czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 2 1\2

Stojąc przy barze ze śmiechem patrzyłam na Nialla, który patrzył się na barmankę jak ciele w malowane wrota. Nagle dziewczyna odwróciła się do nas przodem, a chłopak puścił buraka.
- Co podać? - pytając z dziwnym akcentem puściła do mnie oczko.
- 3 kieliszki czystej, jeden kieliszek wypełniony wodą i sok pomarańczowy  - wyrecytowałam nadal w szoku. Na dotyk ręki Horana od razu oprzytomniałam i spojrzałam na niego - Czy mi się to zdawało? - zapytałam z nadzieją.
- Raczej nie - powiedział smutno, patrząc na rudowłosą, która nie spuszczała ze mnie wzroku.
- Ratuj - pisnęłam cicho do jego ucha.
- Proszę - słysząc głos barmanki szybko się wyprostowałam i chwyciłam za szklankę i kieliszek z wodą, zostawiając resztę Horankowi szybko ruszyłam w stronę naszego stolika.
- To było chore - podsumowałam całe zajście i podając Liamowi sok, zatrzymałam kieliszek sobie.
- Zgadzam się z tobą - potwierdził Niall i dając reszcie po kieliszku stanął i uniósł kieliszek do góry - Party Hard czas zacząć - krzyknął, po czym stukając się kieliszkami wypiliśmy wszystko duszkiem.
***
Czują promienie słońca na policzku, powoli otworzyłam powieki. Powstrzymując ziewanie, przeciągnęłam się i odwróciłam się na drugi bok. Widząc pogrążonego w głębokim śnie Nialla uśmiechnęłam się delikatnie i uważając, żeby go nie obudzić powoli wstałam z łóżka. Zostawiając go w takim stanie, poszłam cicho do łazienki. 
***
Patrząc na ciemny ekran, ponownie zanurzyłam się we wspomnieniach, które mi pozostały. Ostatnim wspomnieniem z dzieciństwa przed przybyciem tutaj jest to jak jakaś piękna kobieta zostawia mnie u jakiejś dziewczyny, potem ta dziewczyna mówi mi, że moja rodzina zginęła w wypadku samochodowym. Kolejnym wspomnieniem jest gorąco i oślepiający blask ognia. Nadal czuje ten paraliżujący strach i uczucie bezradności. Zamykając oczy ponownie zanurzyłam się w tym bólu, słysząc jednak odgłos kroków na schodach szybko otworzyłam oczy i przyklejając na usta sztuczny uśmiech, zamknęłam pamiętnik tym samym chowając rysunek, który otwiera tą bolesną ranę.
- Ale mnie głowa boli - widząc zmizerniałą postać przyjaciela wybuchnęłam prawdziwym śmiechem.
- No ja myślę - nadal chichocząc ruszyłam w stronę kuchni.
- Aż tak źle było?? - zapytał siadając na krześle barowym przy wyspie
- Nie no coś ty, tylko zrobiłeś sobie z chłopakami wyścigi kto więcej wypije - szykując mu miksturę Jeremiego wywróciłam oczami.
- A wygrałem chociaż? - zapytał biorąc ode mnie szklankę.
- Wygrałeś - potwierdziłam uśmiechając się na widok jego obrzydzonej miny - Wypij od razu - poradziłam.
- Yhym - mruknął po czym krzywiąc się wypił wszystko na raz - ohyda - skwitował kładąc szklankę na blat.
- Nie no coś ty sama pychotka - kładąc głowę na zimnym blacie spojrzałam na blondyna - To dzisiaj ma się rozumieć siedzimy cały dzień w domu?
- O kurwa - krzyknął nagle podrywając się na równe nogi.
- Co znowu? Tylko nie mów że chce ci się rzygać - uniosłam głowę do góry.
- Zapomniałem, że Greg przyjechał i chciał się z nami spotkać - mówiąc to klepnął się lekko w czoło.
- No to idę się przebrać i idziemy do ciebie - klepiąc go w ramię poszłam do siebie, gdzie szybko się przebrałam i gotowa do drogi zeszłam na dół, gdzie blondyn już czekał na mnie gotowy.







Przepraszam chciałam coś dla was napisać i próbowałam, ale wyszło tylko takie coś. Postaram się lepiej obiecuje ;) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz