niedziela, 5 stycznia 2014

{3}

Stoją przed ołtarzem wraz z moim mężem czekałam aż goście pierwsi opuszczą Kościół.
- Zadowolona jesteś z siebie? - zapytał kiedy tylko zostaliśmy sami - Czy właśnie o to ci chodziło?
- Nie wiem o czym mówisz - szepnęłam powstrzymując łzy cisnące mi się do oczu.
- To i tak nie ma znaczenia teraz - powiedział kręcąc głową - Należysz do mnie więc i mnie będziesz słuchać - wypowiedziawszy ostatnie słowo, położył moje ramię na swoim i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Posłusznie ruszyłam jego śladem. Kiedy tylko wyszliśmy z Kościoła, wszyscy goście obsypali nas ryżem. Przywdziewając na twarz sztuczny uśmiech, próbowałam cieszyć się tym dniem.

Stojąc przed lustrem w pokoju hotelowym, próbowałam drżącymi ze zdenerwowania rękami pozbyć się wszystkim szpilek z włosów.
- Pomóc ci? - słysząc jego głos nad uchem delikatnie drgnęłam.
- Jeśli to nie problem - wyszeptałam i stojąc nie ruchomo, pozwalałam mu pozbyć się wszystkich wsuwek, które po wyjęciu uwalniały na zewnątrz pasma ciemnych loków.
- Nie wiedziałem, że masz kręcone włosy - powiedział zdumiony, bawiąc się ciemnym kosmykiem.
- Często je prostuje - wyszeptałam zarumieniona - Ponieważ ciotka uważa, że kręcone za bardzo przypominają włosy mojej zdradzieckiej matki.
- Jak to?
- Ciocia Fanny nienawidziła mamę za to, że miała piękne ciemne loki i błękitne oczy - odparłam zadumiona - Oraz za to, że była Irlandką.
- Jesteś Irlandką? - zapytał nie dowierzając.
- A w drugiej połowie Węgierką - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Intrygująca mieszanka - stwierdził wzruszając ramionami - Chodź spać - powiedział nagle i jak gdyby nigdy nic wziął mnie na ręce i położył na łóżku  - Dobranoc - całując mnie w czoło, położył się na krawędzi łóżka odwrócony do mnie tyłem.
- Louis gdzie będziemy mieszkać? - zadając to pytanie nawet nie wiedziałam jak czekam na odpowiedź.
- Nie wiesz kim jestem prawda? - zapytał nagle.
- A powinnam?
- Ta czwórka chłopaków którą dzisiaj poznałaś, to moi przyjaciele i razem z nimi śpiewam w zespole. Do końca listopada mamy trasę po Ameryce, więc razem z nami będziesz jeździć tour busem, a po trasie zamieszkasz wraz ze mną w moim domu w Londynie. I nie waż się nawet protestować.
- Dziękuje za szczerość - szepnęłam tylko i zamykając oczy, przytuliłam mocno do siebie poduszkę, aby odgonić od siebie jak najgorsze scenariusze.

PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI ALE JESTEM CHORA A I TAK ZA DŁUGO TU JUŻ NIE PISAŁAM, WIĘC WYSKROBAŁAM COŚ TAKIEGO>

1 komentarz:

  1. Jej. Ależ on romantyczny. Rozdział bosski. Czekam na dalszy ciąg wydarzeń

    OdpowiedzUsuń